"Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy." Mat. 6,31-34
piątek, 30 października 2009
God provides
"Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy." Mat. 6,31-34
poniedziałek, 26 października 2009
Sun beam
Czy nie zdarzyło się Wam kiedyś, takie przelotne spotkanie z kimś niemiłym, jakaś niemiła pani w tramwaju, wredna ekspedientka, denerwujące dziecko, którzy potrafią ot tak nagle zepsuć nam humor na cały dzień? Wyprowadzić z równowagi? Nawet czasem zdarza się, ze ktoś powie coś przykrego i nagle wszystko zasnuwa szara mgła?
niedziela, 25 października 2009
Heban "Ryszard Kapuściński"
Kilka lat temu wigilię Bożego Narodzenia spędzałem ze znajomymi w Parku Narodowym w Mikumi, w głębi Tanzanii. Wieczór był ciepły, pogodny, bezwietrzny. Na polanie w buszu, pod odkrytym niebem, stało kilka stołów. Na stołach - smażone ryby, ryż, pomidory, lokalne piwo pombe. Paliły się świecie, kaganki, lampy naftowe. Panowała przyjemna, luźna atmosfera. Jak to w Afryce przy takich okazjach - dużo opowieści, dowcipów, śmiechu. Byli tam ministrowie rządu Tanzanii, ambasadorzy, generałowie, wodzowie klanów. Minęła północ. Nagle poczułem, jak nieprzenikniona ciemność, która zaczynała się tuż za oświetlonymi stołami, zaczyna się kołysać i dudnić. Trwało to krótko. Łoskot szybko narastał i oto tuż zza naszych pleców, z głębi nocy, wyłonił się słoń. Nie wiem, czy ktoś z was znalazł się kiedyś oko w oko ze słoniem, ale nie w zoo czy w cyrku, lecz w afrykańskim buszu, w tym miejscu, w którym słoń jest groźnym panem świata. Na jego widok ogarnia człowieka śmiertelne przerażenie. Słoń-samotnik, odłączony od stada, to często zwierzę w amoku, rozszalały napastnik, który rzuca się na wioski, tratuje lepianki, zabija ludzi i bydło.
Słoń jest naprawdę duży, ma przenikliwe, świdrujące spojrzenie i milczy. Nie wiemy, co się w jego potężnym łbie dzieje, co zrobi za sekundę. Stoi chwilę, a potem zaczyna się przechadzać między stołami. Przy stołach martwa cisza, wszyscy siedzą znieruchomiali ze strachu, sparaliżowani. Nie można się ruszyć, bo a nuż wyzwoli to jego furię, a jest szybki, przed słoniem się nie ucieknie. Z drugiej strony, siedząc nieruchomo, człowiek wystawia się na jego atak: ginie się zmiażdżonym nogami olbrzyma. Więc słoń przechadza się, patrzy na zastawione stoły, na światło, na zmartwiałych ludzi. Widać po jego ruchach, po kołysaniu głowy, że waha się, ciągle nie może podjąć decyzji. Trwa to i trwa w nieskończoność, całą lodowatą wieczność. W pewnym momencie chwytam jego spojrzenie. Patrzył na nas uważnie, ciężko, była w tych oczach jakaś głęboka, nieruchoma posępność. W końcu, obszedłszy kilka razy stoły i polanę, słoń zostawił nas, odszedł i roztopił się w ciemnościach. Kiedy ustało dudnienie ziemi i mrok znieruchomiał, ktoś z siedzących koło mnie Tanzańczyków spytał: - Widziałeś? - Tak - odparłem, na wpół jeszcze zmartwiały. - To był słoń. - Nie - odpowiedział. - Duch Afryki przybiera zawsze postać słonia. Bo słonia nie może pokonać żadne zwierzę. Ani lew, ani bawół, ani wąż.
W ciszy wszyscy rozeszli się do lepianek, a chłopcy pogasili na stołach światło. Była jeszcze noc, ale zbliżała się najbardziej olśniewająca chwila w Afryce - moment świtu.
O modlitwach konkretnych
Często, kiedy się modlimy nie prosimy dokładnie. Prosimy o pomoc, ale zapominamy dodać w czym. Prosimy o rozwiązanie problemów, a nie o siłę do ich pokonania. Prosimy o pieniądze a nie o pracę. O kogoś, partnera, przyjaciela a nie konkretnie. Z drugiej strony prosimy tak szczegółowo, ze oczekujemy, że składane przez nas zamówienie do nieba musi zostać zrealizowane w wyznaczonym przez nas miejscu i czasie. Zapominamy, że tak naprawdę nie możemy stawiać żadnych warunków.
czwartek, 22 października 2009
Lo Que Soy...:)
Desde muy niña siempre actue
Con timidez
Con el miedo de decir
Todo de una vez
Tengo un sueño en mi
Que brillando esta
Lo dejare salir
Porfin tu sabras
Lo que soy, es real
Soy exactamente la que debo ser hoy
Deja que la luz, brille en mi
Ahora si, se quien soy
No hay manera de ocultar
Lo que siempre he querido ser
Lo que soy
Sabes lo que es estar
En este oscuridad
Con un sueño que alcanzar
Ser estrella y brillar
Que parece estar
Tan lejos hoy de aquí
Tengo que creer
En mi
Solo asi sabre
Lo que soy, es real
Soy exactamente la que debo ser hoy
Deja que la luz, brille en mi
Ahora si, se quien soy
No hay manera de ocultar
Lo que siempre he querido ser
Lo que soy
Eres esa voz que habita en mi
Por eso estoy cantando
Quiero encontrarte
Voy a encontrarte
Eres lo que falta en mi
Cancion dentro de mi
Quiero encontrarte
Voy a encontrarte
Lo que soy, es real
Soy exactamente la que debo ser hoy
Deja que la luz, brille en mi
No hay manera de ocultar
Lo que siempre he querido ser
Lo que soy
Ahora si, se quien soy
No hay manera de ocultar
Lo que siempre he querido ser
Lo que soy
/ uwielbiam ten jezyk i ta piosenke;)mmm:)