środa, 9 grudnia 2009
Munch Krzyk
wtorek, 8 grudnia 2009
Fairy tale
Baśnie towarzyszą nam odkąd pamiętam. Przepiękne opowieści o dalekich morzach, egzotycznych krajach, dziwnych istotach i czarodziejskich krainach. Baśnie mieszcza sie w penych ramach. zaczynają dawno dawno temu, za górami i lasami, za siedmioma rzekami, żył sobie ktos. Niezabraknie tu królewiczów, smoków, krasnali i wróżek. A potem w najdziwniejszych i najbardziej emocjonujacych przygodach dobro wygra ze złem a wszyscy dobrzy będą zyli długo i szczęśliwie.
poniedziałek, 7 grudnia 2009
2012
Patrzymy więc tylko na piękne efekty, niemal prawdziwe animacje komputerowe, które przedstawiły ratunek tylko dla wybranych i bogatych. Biedni znaleźli się tam przez przypadek.
poniedziałek, 30 listopada 2009
O takim jednym ciepłym dniu
środa, 25 listopada 2009
Dzień Pluszowego Misia 25 listopada
Czytanie historii o misiu i zabawy z naszymi ulubieńcami:)
:)
środa, 18 listopada 2009
River flows in you...
Prosty utwor.... ale jaki piekny, nieprawdaz?:) Ostatnio sie w nim "zakochalam"...:)
Milego sluchania:)
wtorek, 17 listopada 2009
Bracia Lwie Serce
To jedna z moich ulubionych ksiązek, kiedy przeczytałam ją majac 9 lat zauroczyła mnie historia dwóch braci. Do dziś mam stary podręcznik z trzeciej klasy podstawówki, gdzie fragment historii spotkałam po raz pierwszy.
Astrid Lindgren
W Nangijali
(fragment powieści Bracia Lwie Serce)
Chciałbym wam opowiedzieć, jak do tego doszło, że mój brat Jonatan stał się Jonatanem Lwie Serce. No i o tych wszystkich dziwnych rzeczach, które się potem zdarzyły.
Jonatan wiedział, że ja niedługo umrę. Chyba wszyscy o tym wiedzieli oprócz mnie. Panie, którym mama szyje sukienki, też wiedziały. Kiedyś myślały, że śpię i rozmawiały o tym między sobą. Zmartwiłem się oczywiście. Potem porozmawiałem o tym z Jonatanem.
- Wiesz, że mam umrzeć? - spytałem i rozpłakałem się.
- Tak, wiem - odpowiedział Jonatan po chwili.
Wtedy zacząłem jeszcze bardziej płakać.
- Przecież to okropne. Jak tak może być, żeby niektórzy ludzie musieli umierać, nie mając nawet dziesięciu lat? - pytałem.
- Wiesz co, Sucharku? Myślę, że będzie ci wspaniale.
- Wspaniale? - zdziwiłem się. - Czy to wspaniale leżeć w ziemi i nie żyć?
- E tam, to jest tak, jakby twoja skorupka leżała. A ty odfruniesz gdzie indziej.
- Dokąd? - zupełnie nie mogłem mu uwierzyć.
- Do Nangijali - powiedział Jonatan.
- Nangijala? - spytałem. - Gdzie to jest?
Wtedy Jonatan powiedział, że nie wie dokładnie, że gdzieś po drugiej stronie gwiazd.
- Tam są jeszcze czasy ognisk i baśni - dodał. - To ci się spodoba.
Mówił, że z Nangijali pochodzą wszystkie baśnie i ten, kto się tam znajdzie ma przygody od rana do wieczora, a nawet i w nocy.
- I wiesz, co? - powiedział jeszcze. - Może pewnego dnia przyfruniesz do mnie z Nangijali. I usiądziesz na oknie jako biały gołąb. Zrób tak, proszę cię!
Dopiero wtedy przyszło mi na myśl, że to będzie bardzo smutne - znaleźć się w Nangijali bez Jonatana. Ale Jonatan powiedział, że w Nangijali czas płynie zupełnie inaczej niż na ziemi. Choćby on żył nawet dziewięćdziesiąt lat, to mnie będzie się wydawało, ze minęły najwyżej dwa dni.
- A dwa dni przecież wytrzymasz sam - przekonywał mnie. - Ja tymczasem będę musiał żyć na świecie bez mojego Sucharka. Może nawet dziewięćdziesiąt lat.
Tak nam się wtedy wydawało!
Teraz dochodzę do tego, co takie ciężkie. Ciężko mi, nie mogę, n i e m o g ę tego opowiedzieć! Tak o tym napisali w gazecie:
Wczoraj wieczorem przy ul. Wrzosowej wybuchł pożar. W domu był jedynie dziesięcioletni chory chłopiec, Karol Lew. Chwilę później wrócił jego trzynastoletni brat Jonatan. Nim ktokolwiek zdołał go powstrzymać, rzucił się do płonącego wnętrza. Tymczasem ogień objął cały dom i odciął chłopcom drogę ucieczki. Jonatan wziął brata na plecy i wyskoczył przez okno. Niestety, doznał tak silnych obrażeń, że prawie natychmiast zmarł. Młodszemu chłopcu nic się nie stało. Przyczyna pożaru nie jest znana.
A nauczycielka Jonatana napisała tak:
Drogi Jonatanie Lew, czy nie powinieneś raczej nazywać się Jonatan Lwie Serce? Kiedy mówiliśmy na historii o angielskim królu Ryszardzie Lwie Serce, powiedziałeś: "Pomyśleć, że ktoś może być tak odważny, że piszą o nim w podręczniku”. Kochany Jonatanie, ty też jesteś bohaterem. Pusto będzie bez ciebie w szkole. Nigdy cię nie zapomnimy. Odpoczywaj w pokoju, Jonatanie Lwie Serce.
Chyba nie ma w całym mieście człowieka, który by nie żałował Jonatana i nie uważał, że to ja powinienem zginąć. A ja mogę tylko szeptać sobie te słowa, które Jonatan powiedział tuż przed śmiercią. Uśmiechnął się i wydobył z siebie tych kilka słów: "Nie płacz, Sucharku. Zobaczymy się w Nangijali."
A potem Jonatan przyszedł mnie pocieszyć. Stało się to jakiś czas temu, wieczorem. Leżałem w łóżku, sam w domu i płakałem za nim, i bałem się, i czułem się nieszczęśliwy, chory, bardziej biedny niż to się da opisać.
I wtedy przyszedł.
Leżałem i płakałem z głową wciśniętą w poduszkę, a tu słyszę gruchanie, całkiem blisko. Podniosłem oczy i widzę, że siedzi na parapecie gołąbek i patrzy na mnie miłym wzrokiem. Śnieżnobiały gołąbek! Nikt nie zrozumie, co poczułem, jak go zobaczyłem!
czwartek, 12 listopada 2009
Depresja jesienna
piątek, 6 listopada 2009
Teatr
Przedstawienia teatralne sięgają czasów rytuałów magicznych, religijnych. Często były połączone z muzyką i tańcem. Zdarzały się kwestie mówione, ale równie często występowały pantomimy. Niemal w każdej części świata, począwszy od starozytnych Chin, przez Indie i Afrykę a na najbardziej znanej Grecji skończywszy, ludzie znali i podziwiali teatr. Świat magiczny, osobny a jednak z ogromną ciekawością oglądany.
środa, 4 listopada 2009
Po prostu lubię to zdjecie
Lost child
wtorek, 3 listopada 2009
Bus stop in rain
piątek, 30 października 2009
God provides
"Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy." Mat. 6,31-34
poniedziałek, 26 października 2009
Sun beam
Czy nie zdarzyło się Wam kiedyś, takie przelotne spotkanie z kimś niemiłym, jakaś niemiła pani w tramwaju, wredna ekspedientka, denerwujące dziecko, którzy potrafią ot tak nagle zepsuć nam humor na cały dzień? Wyprowadzić z równowagi? Nawet czasem zdarza się, ze ktoś powie coś przykrego i nagle wszystko zasnuwa szara mgła?
niedziela, 25 października 2009
Heban "Ryszard Kapuściński"
Kilka lat temu wigilię Bożego Narodzenia spędzałem ze znajomymi w Parku Narodowym w Mikumi, w głębi Tanzanii. Wieczór był ciepły, pogodny, bezwietrzny. Na polanie w buszu, pod odkrytym niebem, stało kilka stołów. Na stołach - smażone ryby, ryż, pomidory, lokalne piwo pombe. Paliły się świecie, kaganki, lampy naftowe. Panowała przyjemna, luźna atmosfera. Jak to w Afryce przy takich okazjach - dużo opowieści, dowcipów, śmiechu. Byli tam ministrowie rządu Tanzanii, ambasadorzy, generałowie, wodzowie klanów. Minęła północ. Nagle poczułem, jak nieprzenikniona ciemność, która zaczynała się tuż za oświetlonymi stołami, zaczyna się kołysać i dudnić. Trwało to krótko. Łoskot szybko narastał i oto tuż zza naszych pleców, z głębi nocy, wyłonił się słoń. Nie wiem, czy ktoś z was znalazł się kiedyś oko w oko ze słoniem, ale nie w zoo czy w cyrku, lecz w afrykańskim buszu, w tym miejscu, w którym słoń jest groźnym panem świata. Na jego widok ogarnia człowieka śmiertelne przerażenie. Słoń-samotnik, odłączony od stada, to często zwierzę w amoku, rozszalały napastnik, który rzuca się na wioski, tratuje lepianki, zabija ludzi i bydło.
Słoń jest naprawdę duży, ma przenikliwe, świdrujące spojrzenie i milczy. Nie wiemy, co się w jego potężnym łbie dzieje, co zrobi za sekundę. Stoi chwilę, a potem zaczyna się przechadzać między stołami. Przy stołach martwa cisza, wszyscy siedzą znieruchomiali ze strachu, sparaliżowani. Nie można się ruszyć, bo a nuż wyzwoli to jego furię, a jest szybki, przed słoniem się nie ucieknie. Z drugiej strony, siedząc nieruchomo, człowiek wystawia się na jego atak: ginie się zmiażdżonym nogami olbrzyma. Więc słoń przechadza się, patrzy na zastawione stoły, na światło, na zmartwiałych ludzi. Widać po jego ruchach, po kołysaniu głowy, że waha się, ciągle nie może podjąć decyzji. Trwa to i trwa w nieskończoność, całą lodowatą wieczność. W pewnym momencie chwytam jego spojrzenie. Patrzył na nas uważnie, ciężko, była w tych oczach jakaś głęboka, nieruchoma posępność. W końcu, obszedłszy kilka razy stoły i polanę, słoń zostawił nas, odszedł i roztopił się w ciemnościach. Kiedy ustało dudnienie ziemi i mrok znieruchomiał, ktoś z siedzących koło mnie Tanzańczyków spytał: - Widziałeś? - Tak - odparłem, na wpół jeszcze zmartwiały. - To był słoń. - Nie - odpowiedział. - Duch Afryki przybiera zawsze postać słonia. Bo słonia nie może pokonać żadne zwierzę. Ani lew, ani bawół, ani wąż.
W ciszy wszyscy rozeszli się do lepianek, a chłopcy pogasili na stołach światło. Była jeszcze noc, ale zbliżała się najbardziej olśniewająca chwila w Afryce - moment świtu.
O modlitwach konkretnych
Często, kiedy się modlimy nie prosimy dokładnie. Prosimy o pomoc, ale zapominamy dodać w czym. Prosimy o rozwiązanie problemów, a nie o siłę do ich pokonania. Prosimy o pieniądze a nie o pracę. O kogoś, partnera, przyjaciela a nie konkretnie. Z drugiej strony prosimy tak szczegółowo, ze oczekujemy, że składane przez nas zamówienie do nieba musi zostać zrealizowane w wyznaczonym przez nas miejscu i czasie. Zapominamy, że tak naprawdę nie możemy stawiać żadnych warunków.
czwartek, 22 października 2009
Lo Que Soy...:)
Desde muy niña siempre actue
Con timidez
Con el miedo de decir
Todo de una vez
Tengo un sueño en mi
Que brillando esta
Lo dejare salir
Porfin tu sabras
Lo que soy, es real
Soy exactamente la que debo ser hoy
Deja que la luz, brille en mi
Ahora si, se quien soy
No hay manera de ocultar
Lo que siempre he querido ser
Lo que soy
Sabes lo que es estar
En este oscuridad
Con un sueño que alcanzar
Ser estrella y brillar
Que parece estar
Tan lejos hoy de aquí
Tengo que creer
En mi
Solo asi sabre
Lo que soy, es real
Soy exactamente la que debo ser hoy
Deja que la luz, brille en mi
Ahora si, se quien soy
No hay manera de ocultar
Lo que siempre he querido ser
Lo que soy
Eres esa voz que habita en mi
Por eso estoy cantando
Quiero encontrarte
Voy a encontrarte
Eres lo que falta en mi
Cancion dentro de mi
Quiero encontrarte
Voy a encontrarte
Lo que soy, es real
Soy exactamente la que debo ser hoy
Deja que la luz, brille en mi
No hay manera de ocultar
Lo que siempre he querido ser
Lo que soy
Ahora si, se quien soy
No hay manera de ocultar
Lo que siempre he querido ser
Lo que soy
/ uwielbiam ten jezyk i ta piosenke;)mmm:)
środa, 21 października 2009
sobota, 10 października 2009
Kiedy jest już za późno....
czwartek, 24 września 2009
Kolejny raz Ślęża ale tym razem ze słoneczkiem
Moje słoneczko:)/ autorką zdjęć jest Caroline:*
Twilight- hehehe zdradzamy ostatni odcinek:)
Ale jak coś to nie moja wina, to słoneczko!!!!!
No dobra trochę moja wina.... Trudno nam się jakoś było ustawić do zdjęcia!!!!!
WIECZÓR CHARYTATYWNY
Recytujący wiersze A. Rolińskiej.....
Skupienie.....
Chwila na refleksję....
(Tu nie pozwolili mi zejść szukać słoneczka.....)
I najwspanialszy i najpiękniejszy moment wieczoru.... Moja kochana siostrzyczka tak zaśpiewała, ze tzw ciary mieli wszyscy przybyli....