czwartek, 18 czerwca 2009

Uratowany przyjaciel...

Po kilku odśpiewanych pieśniach w czasie sobotniego wieczornego nabożeństwa, pastor powstał, podszedł do kazalnicy i w krótkich słowach przedstawił swojego przyjaciela z czasów dzieciństwa. Starszy człowiek wyszedł za kazalnicę i zaczął opowiadać:

"Ojciec z synem, oraz przyjacielem syna odpływali od brzegów Pacyfiku kiedy zerwała się nagła burza, która uniemożliwiła im powrót do brzegu. Fale były tak wysokie, że nawet ojciec, doświadczony żeglarz nie potrafił utrzymać łodzi i po krótkiej chwili wszyscy trzej znaleźli się w głębinach oceanu." Stary człowiek zatrzymał się na moment, spoglądając ze szczególną uwagą na dwóch nastolatków, którzy po raz pierwszy od rozpoczęcia nabożeństwa okazali zainteresowanie historią, po czym kontynuował: "Chwytając linę ratunkową ojciec musiał podjąć najważniejszą decyzję życia...
któremu z chłopców rzucić drugi koniec liny. Na podjęcie decyzji miał zaledwie kilka sekund.Ojciec wiedział, że jego syn jest chrześcijaninem, a przyjaciel syna nim nie był.


Wielkość fal nawet nie mogła równać się z agonią decyzji. Ojciec był w stanie jedynie krzyknąć - kocham cię synu - po czym rzucił linę w stronę drugiego chłopca. Zanim zdołał przyciągnąć go do przewróconej łodzi, jego własny syn zniknął we wzburzonych falach. Jego ciało nigdy nie zostało odnalezione."
W tym momencie dwóch nastolatków siedzących w ławce, z zaciekawieniem oczekiwało dalszego ciągu historii. "Ojciec wiedział, że syn jego będzie w wieczności z Chrystusem, nie mógł natomiast znieść myśli, że jego przyjaciel zszedłby z tego świata bez Jezusa. Z tego powodu poświęcił własnego syna. Jakże wielka jest miłość samego Boga, który uczynił to samo dla nas." Tymi słowami starzec zakończył i usiadł.
W kilka minut po zakończeniu nabożeństwa dwóch nastolatków znalazło się u boku starca. "To była bardzo fajna historia" podsumował jeden, "ale nie wydaje mi się to zbyt realne aby ojciec poświęcił życie swojego syna w nadziei, że ten drugi chłopiec stanie się chrześcijaninem." "Myślę, że masz rację" odrzekł starzec spoglądając w dół na trzymaną w ręku zniszczoną Biblię. Na jego pomarszczonej twarzy pojawił się duży uśmiech, po czym ponownie spojrzał na twarze chłopców mówiąc: "Z pewnością nie jest to realne. Ale oto ja stoję dzisiaj przed wami, aby wam powiedzieć, że historia ta daje mi migawkę tego, co musiał odczuwać Bóg kiedy oddał swojego Syna za mnie. Widzicie, to ja jestem tym uratowanym przyjacielem syna."

niedziela, 14 czerwca 2009

...Is the scarlet in your day...



'Scarlet'

Middle of nowhere
Finally you can breathe
Nobody knows your name
It's easier

Shut your eyes tightly
Clench your fists 'til they almost bleed
Cautiously, lightly
Gently expose what's underneath

And all you feel now
Is the scarlet in your day
Even it's real
You can't stay...

[Chorus]
So there you go
You're gone for good
There you go
You're gone for good

Your mind is swollen
From months of thought without release
They've taken their toll on you
This very moment
Of timis and fragile honesty
Is precious and rare and fleeting

And all you feel now
Is the scarlet in your day
Even it's real
You can't stay...

Uwielbiam teksty Brooke...

środa, 10 czerwca 2009

Butterfly fly away...

Jakos tak szukalam mojej malej Emily piosenek Miley Cyrus i znalazlam ta:) Nawet ladna:) Milego sluchania:)




A przy okazji dziekuje wszystkim za pamiec o moich urodzinach:) Kochani jestescie!!!!:*.... :* POnizej urodzinowy kolaz od Karinki:



:))

sobota, 6 czerwca 2009

Pozegnanie ze zborem w Dagenham...

Nie znosze pozegnan... wrzucam zdjecia z ostatniego sabatu w Dagenham Church:) Tez bede za nimi tesknic:(((






















:(((

piątek, 5 czerwca 2009

ostatnie dni w pracy



Kurcze, ja lubie swoją pracę hehehehe. A tu juz z Panią pedagog na konkursie wiedzy o Gałczyńskim:)
Ostatnie przedstawienia dla szkoły podstawowej:) Tu sceny z "Historii o dziewczynce, która kopciła trzy paczki dziennie, za co Kopciuszkiem ją zwano!"

Nasza publiczność ledwo zmieściła sie na auli:)
Złe siostry....
Książę jak zwykle musi podjąć ważne decyzje, ale chyba woli iść spać...
Kopciuszek jest najpiękniejsza, jakby inaczej, w mojej sukience od Jane Norman?
No i po balu...Macocha przymierza pantofelek...

A tu siostra przymierza, i kurcze pasuje, i biorą ślub..... Kopciuszek zaluje ze tyle palił.... hehehe
Fajnie było:)

Będe za nimi tesknic:( Najfajniejsze dzieciaki pod słońcem:)

wtorek, 2 czerwca 2009

Ten czerwiec... jeszcze nastolatka:P

Pare fotek z osatnich dni:)






Ach ten Primark i sushi....mmm...:)






Bo zycie jest piekne!!!!