poniedziałek, 25 stycznia 2010

piątek, 22 stycznia 2010

Karnawał, czyli totalne szaleństwo

Karnawał w naszej szkole! Makarena- hit imprezy!!!! Rzecz jasna panie prowadzą!
Nasze maluchy... ooooo makarena!


Tak troszke pomagamy mumiom, ale tylko troszeczkę.....

Natala ogłasza wyniki konkursu.... wszyscy dostają nagrody!


Uwielbiamy nasze najmłodsze dzieciaki!
Panie z biblioteki hehehe my siedzimy i pijemy kawe? Tylko Ci, którzy nas odwiedzają wiedzą jaka jest prawda, czasem brakuje czasu zeby usiąść!

Najlepszy doping- nasze pompony z biblioteki


Teraz panie smarują sie voltarenem i zbierają siły na przyszły rok!!!!!

czwartek, 21 stycznia 2010

Nasze wady i prawdziwi przyjaciele



Ostatnio dostałam genialaną prezentację od T:* słoneczka- uśmiech szeroki przezabawnego kociaka. Przypomniało mi się, ze chyba czasami też wyglądam jak taki mały, sierotkowato- przebrzydle rozbrajający kotek! A co, emocjonalne pogmatwanie i do tego natura wiecznego marzyciela- katastrofa życiowa. Nie wszyscy potrafią nasze zakręcone charaktery zaakceptować a co dopiero polubić. Czasami mija troche czasu, zeby się poznać, zjeść przysłowiową beczkę soli. Bo przyjaciół poznaje się takze w biedzie. Niestety często w tej włąśnie biedzie ich brakuje. Wtedy dopiero okazuje sie, kto kieruje sie sercem, na kogo można zawsze liczyć a kto zwykłym egoizmem i myśli tylko o sobie. Smutne jest, że czasami ludzie po długim czasie pokazują swoje prawdziwe oblicze. Całe szczęście, że Bóg daje nam prawdziwych przyjaciół, którzy nas kochają i akceptują pomimo naszych wad. Nawet jezeli nawalimy, to ich stosunek do nas zawsze jest taki sam, bo gdy wszyscy cie opuszczą, przyjaciel wiernie stoi przy twoim boku.
Co z takimi ludźmi, którzy nagle okazują się kimś zupełnie innym? Z przyjaciela kochającego, nagle zamieniają sie w egositów, raniacych nas ludzi. Najpierw kontak się urywa, potem następuje faza znajomości a następnie zamazuje się postać i twarz. Tak to niestety działa. Pojawiają się nowi ludzie, zawiązujemy nowe znajomosci i kto wie, moze nawet nowe przyjaźnie?
Tak jak mój brat Tomek powiedział, u nas jest trochę inaczej. Moze dlatego cenimy tak bardzo tę niewielką grupę przyjaciół, których mamy? Nie widzimy się czasem naprawdę długo, ale nawet wtedy, kiedy się spotykamy mamy sobie wiele do powiedzenia. To tak jak pokrewne dusze, które spotyka sie na swojej drodze. A złych ludzi? Tych co nas opuścili, tych, którzy próbowali nas krzywdzić, czy odrzucili przyjaźń? brakuje nam ich, jesteśmy rozczarowni, cierpimy przez jakis czas. Potem zamazujemy twarze złych ludzi kolorową farbą i mamy nadzieję, ze prawdziwi przyjaciele zawsze będą prawdziwi. Tylko w sercu na dnie pozostaje tęsknota i pustka. Boli, kiedy tracimy przyjaciół, okazują się jednymi z wielu. Czekamy cierpliwie, gdzies gleboko kryje sie nadzieja na lepsze czasy. Bo nadzieja nigdy nie umiera, a my mamy serce zawsze otwarte dla naszych przyjaciol, nawet tych, ktorzy odeszli. Zdarzalo sie, ze wracali. A teraz odwracamy sie do tych, ktorzy stoja z nami i dziela smutki i radosci, pozdrawiamy Was:* I znowu kiedys przy ognisku zaśpiewamy słowa piosenki :

" Tam przyjaciół kilku mam od lat
dla nich zawsze śpiewam, dla nich gram..."

Moze kiedyś zaśpiewamy tak razem. Ale miło wracać do ludzi, których się kocha. Dom jest złożony z ludzi.... A nasz dom, ma zawsze pokoje gościnne....

Reader


"Kto czyta, żyje dwa razy" powiedział Umberto Eco. I miał rację. Żyjemy tu i tam, kształtujemy, wyrabiami i mocujemy nasze umysły. Dla nas pasjonatów, stałych czytelników to spotkania z przyjaciółmi....


O czytelnikach wiele można powiedzieć. Jedni czytają dla zabicia czasu, inni z pasji, z ciekawosci, z zamiłowania, dla poszerzenia wiedzy, umiejętności, nauki jezyka. Jak wielu ludzi tak wiele powodów, dla których czytamy książki. Jedni preferują romanse, inni kryminały, część zanurza sie w futurystycznym świecie przyszłosci czy magicznym swiecie elfów i wojowników. Wraz z bohaterami przemierzamy odległe światy, krainy, kraje, wsie, miasta.

Ksiażki są dla mnie jak przyjaciele. Nie lubie odkładać spotkań z nimi na później. Często tak jest z braku czasu. Moje czytadla czekaja wiernie na polce, nigdy sie nie skarża, no moze tylko na kurz, z ktorym walcze bezsilnie. Ale kiedy juz sie spotykam zaraz otwieraja swoja zawartosc, hojnie mnie obdarzajc.

Ja zazwyczaj zanurzam się w kilku książkach na raz... zależnie od humoru wracam do przeczytanych ulubieńców i nigdy, ale to nigdy nie jestem znudzona czytaną historią. Za każdym razem odnajduję coś nowego, zwracam uwagę na zupełnie inne szczegóły, słowa czy wydarzenia.

I tak w zimowy wieczór, kiedy nie mam już na nic ochoty a drażni mnie kolorowe pudełko spotykam się z Anną. Pani Montgomery opowiada mi historie rudowłosej dziewczyny a ja wertuje strony jej życia i szukam tych wesołych wspomnień z Uniwersytetu, z Uczelni, a potem zanużam sie w słodkiej lekturze historii jej dzieci. To takie moemnty najczulszych i najmilszych spotkań, takich moich domowych, ciepłych i przytulnych.
Kiedy tylko mam więcej czasu spotykam się z panem Ryszardem. Najczęściej jedziemy do Afryki, jego opowoieści nie są zwykłymi reportażami, snują się jak legendy pod drzewem baobabu. To człowiek, na którego mozna liczyc, czytam i ucze sie jednoczesnie. To szkola, przyjemnosc i radosc.
Nowości tylko wakacyjnie C.R. Zafon i inni, czekają z Coelho w kolejce. To znajomi,. Czasem goszczą na dłużej, fascynują ale wkrótce odchodzą albo zwyczajnie wysyłam ich dalej. Nie czuje z nimi bliższej wiezi emocjonalnej. Ellen White towarzyszy mi ciągle, uczę się i mój mózg pracuje na zupełnie innych obrotach, dlatego na taką lekturę mogę sobie pozwolic tylko z rana. Setki ksiązek, wszędzie, w szafce, biblioteczce, biurku a nawet łóżku. Tak jakoś razem nam raźniej, nie potrafimy się bez siebie obejsć.

Ciekawostki i nowe przygody tylko w podróży w pociągu, między Gnieznem a Świdnicą zdążę jeszcze wybrać się w podróż z Herodotem, zaglądnę do Ameryki Południowej i starożytnej Grecji. Tysiące kilometrów w ciągu kilku godzin. Przebywam pustynię, góry, rzeki odległych lądów i krain. Kolejna podroz, dalsza, trudniejsza, dłuższa..... I kiedy juz wysiadam na dworcu i widzę ukochaną twarz, ziewam zmęczona i wtulam się mocno.
"Co tak zmęczona? To tylko kilka godzin?" -dziwi się moje słoneczko.
"Kilka godzin, ale ile kilometrów!!!!"

wtorek, 12 stycznia 2010

Czyli telefon do Diany i żółta gumka do włosów na uczelni...

Wczoraj był dłuuugi dzień... bardzo. Co zapamiętam ... to żółta gumka do włosów Diany, którą podarowała mi z jakiegoś konkretnego powodu, hehe;) jej reakcja na mój rysunek ze śniegu który stopniał... jej kazanie, a potem odebranie przez nią telefonu zaczynając od"cześć misiu:)" i przy tym wielki śmiech Bartka i innych wokół;) Koło, którego nie napisałam, ale nie żałuje w końcu:)Nawiązała się fajna rozmowa z kolegą na temat świąt, adsesów, rodziny pastorskiej itp:) Sympatycznie;) I w ogole nie czuje, że przyjechałam jednak wtedy na marne;) Co jeszcze... Starczy... bo za trzy minuty zaczynam się uczyć na te moje trzy jutrzejsze koła....Życzcie mi powodzenia;) hehehehe

A tu piosenka... ładna jest:) Uwielbiam dźwięk gitary... mogłabym tak zasnąć, rozpłynąc się przy jej dźwięku, czyjejść grze... ach... :) ale dobra...koniec wariowania;)

wtorek, 5 stycznia 2010

Olsztyn 2009/2010

Zdaje się że dawno nic już tu nie pisałam... Tyle się działo, że nie w sposób tego wyrazić ani jednym utworem z youtube lub zdjęciami... Tego już nie nadrobię nawet. Póki co... to może zacznę od tego co było ostatnio. Nie będę ukrywać, że się trochę podłamałam swego czasu... brak mi było osób z którymi mogłabym coś robić wspólnie dla naszego Pana. Czułam się taka bez wartości, sama, weszła do tego rutyna... choroba i inne takie... wszystko naraz. Miałam dosyć obłudy, niesłowności... Ok, lepiej nie zaczynam bo się rozpiszę, a to przecież nie w moim stylu. Na tym blogu staram sie zawsze wszystko wyrażać poprzez zamieszczane piosenki, które odnoszą się zwykle do stanu w którym jestem, daje zdjęcia wyrwane z jakiś wydarzeń. No to wróćmy do tego... Ale jeszcze dodając, że dziękuje wszystkim osobom, które były w Olsztynie, tego mi było trzeba... i wiecie co? Chyba znowu wierzę w ludzi:) Dziękuję Bogu za moje 3:* Kocham Was straaasznie:) eee... piszę chyba strasznie chaotycznie, nieprawdaż? hehe... Ok ... A teraz fotki z tygodnia w Olsztynie:) Mieliśmy tam próbę, koncert w domu poprawczym dla chłopców noi oczywiście Sylwester;) Działo się tam, oj działo:)






















(fot. Karina Hartwich i Marta Krok) :)

Wiem, wiem... trochę dużo tych zdjęć, już nie będę tyle dawać za jednym razem, to tylko ten jeden raz;) Już nie będę wspominać o "uczuleniu" i "przeziębieniu" (wtajemniczeni wiedzą co terminy oznaczają:P) ... uczulenie troszkę jeszcze trwa, przeziębienie chyba porzucę ze względu na zdrowy rozsądek i tyle by z tego było.
Pozdrawiaaaaam każdego kto to czyta, a przy okazji składam Wam NAJLEPSZE ŻYCZENIA w tym Nowym 2010 ROkU:) Trzymajcie się:)

piątek, 1 stycznia 2010

Nowy 2010

Dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności i opieki Najwyższego każdego dnia w tym Nowym Roku!!!!


I zaczynamy od nowa! Po co? Skąd ten fenomen Nowego Roku?
Nareszcie czas, zeby zostawić wszystko to co się nie udało, co bolało, co sprawiało, ze czujemy się nieszczęśliwi, nareszcie Nowy Rok! Jeszcze nic nie zdążyliśmy nabroić. Wierzymy, ze z Bożą pomocą tym razem się nam uda! Bo ten Rok ma być tak jak w życzeniach, których otrzymaliśmy mnóstwo: piękniejszy, radośniejszy, będziemy mieli więcej pieniędzy, zmienimy, znajdziemy pracę, poprawimy oceny, znajdziemy nowych przyjaciół, zrobimy wszystko to co tam w głowie nam się marzy. I właśnie tak będzie! Moje najdroższe serduszku, T., opowiadał, że ten rok, to był Jego ROK. I tak właśnie było! Wystarczy uwierzyć, ze ten rok będzie nasz! Bo tylko wtedy będzie!