środa, 9 grudnia 2009

Munch Krzyk


Uwielbiam ten obraz. Ma w sobie wszystko to, czego nie można oddać klasycznymi liniami i ramami. To nie jest widoczek, to pełna przeżywania chwila krzyku! Jak zatrzymać wyraz bólu- chwilę dźwięku na obrazie? W jaki sposób można tak przekształcić rzeczywistość?Tak, aby oddać to czego nie można wyrazić?Tak żeby słyszeć namalowany niemal obraz? Myślę ze właśnie Munch oddaje to doskonale. Jeśli ktoś nie rozumie tego, niech na chwilę wyobrazi sobie moment potwornego bólu psychicznego czy fizycznego i spojrzy jeszcze raz na ten człowieka z wykrzywioną twarzą. Lubie ten obraz i czytam go, bo tez jestem człowiekiem. Bezsilność, wyobcowanie i przekształcenie rzeczywistości w tle. Zdeformowanie tej chwili krzyku! Może gdzieś w oddali majaczą postacie przechodniów ale tu, przed nami jest ból, jest przeżywanie, jest ta przerażająca ale naturalna, prawdziwa w każdym szczególe chwila krzyku!

wtorek, 8 grudnia 2009

Fairy tale


Baśnie towarzyszą nam odkąd pamiętam. Przepiękne opowieści o dalekich morzach, egzotycznych krajach, dziwnych istotach i czarodziejskich krainach. Baśnie mieszcza sie w penych ramach. zaczynają dawno dawno temu, za górami i lasami, za siedmioma rzekami, żył sobie ktos. Niezabraknie tu królewiczów, smoków, krasnali i wróżek. A potem w najdziwniejszych i najbardziej emocjonujacych przygodach dobro wygra ze złem a wszyscy dobrzy będą zyli długo i szczęśliwie.


Czary mary hokus pokus
i do tego tez marokus
Przybywajcie elfy złote
Niosąc wiosnę i prostotę
Niechaj czary w nocy trwają
Zanim gwiazdy poznikają....


Baśnie pamiętam jeszcze z dzieciństwa. Najwięcej czytałąm, kiedy sama leżałam w łóżku chora. A że zdarzało się to nader często szybko przewędrowałam bogaty świat elfów, wróżeki smoków i siegnęłam po inne lektury. Ale te piękne chwile, kiedy w szarej rzeczywistosci rozwija sie przede mną tajemniczy świat ciągle mam w pamieci.

poniedziałek, 7 grudnia 2009

2012

Ostatnio oglądaliśmy 2012. Zgodnie z przepowiedniami Majów w tym roku ma nastąpić koniec świata. I rzeczywiście tak się dzieje. Wnętrze Ziemi niebezpiecznie się rozgrzewa, wybuchają nawet nieczynne wulkany, skorupa ziemska pęka, planetą wstrząsają trzęsienia ziemi a w górze pokazują sie tajfuny. Niesamowite efekty specjalne to chyba jedyny walor tego smutnego filmu. Bowiem, tylko najbogatsi na świecie dowiadują się odpowiednio wcześniej, ze to rzeczywiście koniec świata i wykupują sobie miejsce w super Arce.



Film poczatkowo nudny nagle rozkręca sie brawurową ucieczką z miasta. Niesamowite efekty specjalne zachwycają, aby za chwilę stać się do granic mozliwosci nudne i przewidywalne. Bo przecież wiadomo, że kiedy główny bohater będzie wsiadał do samolotu, to właśnie był to ten ostatni moment. Kiedy ziemia sie pod nim zapadła to w kłębach dymu dostrzeżono, że on złapał się w ostatnim momencie krawędzi szczeliny, kiedy nastąpił wybuch on w ostatnim momencie wsiadł do samolotu, kiedy Arce groziła kolizja on w ostatnim momencie.... No właśnie, ktoś chyba miał obsesję na tym punkcie. Ciągłe "w ostatnim momencie" robi sie zwyczajnie nudne- bo takie przewidywalne. Zamaist zachwycać widza, zniechęca.





Patrzymy więc tylko na piękne efekty, niemal prawdziwe animacje komputerowe, które przedstawiły ratunek tylko dla wybranych i bogatych. Biedni znaleźli się tam przez przypadek.



Dzięki temu filmowi nikt nie poczuł sie lepiej. Bo przecież co z tego, że główny bohater się uratował? Był biedny i udało się mu to przez przypadek. Tyłem, wejściem przez instalacje dostać do Arki i ocalić życie swoje i swojej rodziny. Smutne, żałosne, rozczarowujące. Czy w takim właśnie przekonaniu żyjemy? Tak patrzymy na świat? Że i tak poradzą sobie tylko najbogatsi? Bo oni mają lepiej? Bo oni mają łatwiej? Co z naszym chrześcijaństwem? Całe szczęście ono jest dla ludzi, takich jak my. Dostęp do zbawienia mają wszyscy, nie można sobie kupić miejsca. Wszyscy, niezależnie od zamozżności, pochodzenia są równi wobec Boga. I wszyscy mają prawo żyć!