środa, 9 grudnia 2009

Munch Krzyk


Uwielbiam ten obraz. Ma w sobie wszystko to, czego nie można oddać klasycznymi liniami i ramami. To nie jest widoczek, to pełna przeżywania chwila krzyku! Jak zatrzymać wyraz bólu- chwilę dźwięku na obrazie? W jaki sposób można tak przekształcić rzeczywistość?Tak, aby oddać to czego nie można wyrazić?Tak żeby słyszeć namalowany niemal obraz? Myślę ze właśnie Munch oddaje to doskonale. Jeśli ktoś nie rozumie tego, niech na chwilę wyobrazi sobie moment potwornego bólu psychicznego czy fizycznego i spojrzy jeszcze raz na ten człowieka z wykrzywioną twarzą. Lubie ten obraz i czytam go, bo tez jestem człowiekiem. Bezsilność, wyobcowanie i przekształcenie rzeczywistości w tle. Zdeformowanie tej chwili krzyku! Może gdzieś w oddali majaczą postacie przechodniów ale tu, przed nami jest ból, jest przeżywanie, jest ta przerażająca ale naturalna, prawdziwa w każdym szczególe chwila krzyku!

wtorek, 8 grudnia 2009

Fairy tale


Baśnie towarzyszą nam odkąd pamiętam. Przepiękne opowieści o dalekich morzach, egzotycznych krajach, dziwnych istotach i czarodziejskich krainach. Baśnie mieszcza sie w penych ramach. zaczynają dawno dawno temu, za górami i lasami, za siedmioma rzekami, żył sobie ktos. Niezabraknie tu królewiczów, smoków, krasnali i wróżek. A potem w najdziwniejszych i najbardziej emocjonujacych przygodach dobro wygra ze złem a wszyscy dobrzy będą zyli długo i szczęśliwie.


Czary mary hokus pokus
i do tego tez marokus
Przybywajcie elfy złote
Niosąc wiosnę i prostotę
Niechaj czary w nocy trwają
Zanim gwiazdy poznikają....


Baśnie pamiętam jeszcze z dzieciństwa. Najwięcej czytałąm, kiedy sama leżałam w łóżku chora. A że zdarzało się to nader często szybko przewędrowałam bogaty świat elfów, wróżeki smoków i siegnęłam po inne lektury. Ale te piękne chwile, kiedy w szarej rzeczywistosci rozwija sie przede mną tajemniczy świat ciągle mam w pamieci.

poniedziałek, 7 grudnia 2009

2012

Ostatnio oglądaliśmy 2012. Zgodnie z przepowiedniami Majów w tym roku ma nastąpić koniec świata. I rzeczywiście tak się dzieje. Wnętrze Ziemi niebezpiecznie się rozgrzewa, wybuchają nawet nieczynne wulkany, skorupa ziemska pęka, planetą wstrząsają trzęsienia ziemi a w górze pokazują sie tajfuny. Niesamowite efekty specjalne to chyba jedyny walor tego smutnego filmu. Bowiem, tylko najbogatsi na świecie dowiadują się odpowiednio wcześniej, ze to rzeczywiście koniec świata i wykupują sobie miejsce w super Arce.



Film poczatkowo nudny nagle rozkręca sie brawurową ucieczką z miasta. Niesamowite efekty specjalne zachwycają, aby za chwilę stać się do granic mozliwosci nudne i przewidywalne. Bo przecież wiadomo, że kiedy główny bohater będzie wsiadał do samolotu, to właśnie był to ten ostatni moment. Kiedy ziemia sie pod nim zapadła to w kłębach dymu dostrzeżono, że on złapał się w ostatnim momencie krawędzi szczeliny, kiedy nastąpił wybuch on w ostatnim momencie wsiadł do samolotu, kiedy Arce groziła kolizja on w ostatnim momencie.... No właśnie, ktoś chyba miał obsesję na tym punkcie. Ciągłe "w ostatnim momencie" robi sie zwyczajnie nudne- bo takie przewidywalne. Zamaist zachwycać widza, zniechęca.





Patrzymy więc tylko na piękne efekty, niemal prawdziwe animacje komputerowe, które przedstawiły ratunek tylko dla wybranych i bogatych. Biedni znaleźli się tam przez przypadek.



Dzięki temu filmowi nikt nie poczuł sie lepiej. Bo przecież co z tego, że główny bohater się uratował? Był biedny i udało się mu to przez przypadek. Tyłem, wejściem przez instalacje dostać do Arki i ocalić życie swoje i swojej rodziny. Smutne, żałosne, rozczarowujące. Czy w takim właśnie przekonaniu żyjemy? Tak patrzymy na świat? Że i tak poradzą sobie tylko najbogatsi? Bo oni mają lepiej? Bo oni mają łatwiej? Co z naszym chrześcijaństwem? Całe szczęście ono jest dla ludzi, takich jak my. Dostęp do zbawienia mają wszyscy, nie można sobie kupić miejsca. Wszyscy, niezależnie od zamozżności, pochodzenia są równi wobec Boga. I wszyscy mają prawo żyć!

poniedziałek, 30 listopada 2009

O takim jednym ciepłym dniu

Lubię to zdjecie, przypomina te ciepłe dni. jak mi tego brakuje gdy jest tak szaro! Od razu jak widzę to tak niby nic nie przedstawiające zdjecie czuję duchote tego dnia, upał potworny, pamiętam śmiech, wygłupy na tamie, spacer, przypominają mi się wątki rozmów, i ten taki cudowny rodzaj uczucia, kiedy nie myśli się o niczym i o nikim, tylko o tej chwili, kiedy jest piękny dzień, obok najkochańsza osoba na swiecie i już! Szkoda, że nie można mieć tak cały rok-ale chyba to nawet dobrze. Bo inaczej nie umiałabym docenić takich chwil i cieszyć się nimi tak jak na to zasługują. :* Dla słoneczka:*

środa, 25 listopada 2009

Dzień Pluszowego Misia 25 listopada

Tak wyglądał mój Dzień Pluszowego Misia. Kto pamięta swojego pluszaka? Moze jeszcze gdzieś leży w szafie? Jednak nikt nie wie, oprócz naszych maluszków, ze ten pluszowy miś powstał 100 lat temu, aby stać sie ulubieńcem milionów dzieci na całym świecie! Historia pochodzi od prezydenta Stanów Zjednoczonych Teodora Roosvelta, który to raz na polowaniu oszczędził niedźwiadka. Rysunek przedstawiajacy pana prezydenta pojawił sie w gazecie a niedługo później pewien emigran Rosyjski stworzył maskotkę na cześć Teodora Roosvelta, którą zdrobniale nazwał od imienia prezydenta "Teddy".
Czytanie historii o misiu i zabawy z naszymi ulubieńcami:)











:)

środa, 18 listopada 2009

River flows in you...




Prosty utwor.... ale jaki piekny, nieprawdaz?:) Ostatnio sie w nim "zakochalam"...:)
Milego sluchania:)

wtorek, 17 listopada 2009

Bracia Lwie Serce


To jedna z moich ulubionych ksiązek, kiedy przeczytałam ją majac 9 lat zauroczyła mnie historia dwóch braci. Do dziś mam stary podręcznik z trzeciej klasy podstawówki, gdzie fragment historii spotkałam po raz pierwszy.



Astrid Lindgren

W Nangijali
(fragment powieści Bracia Lwie Serce)



Chciałbym wam opowiedzieć, jak do tego doszło, że mój brat Jonatan stał się Jonatanem Lwie Serce. No i o tych wszystkich dziwnych rzeczach, które się potem zdarzyły.
Jonatan wiedział, że ja niedługo umrę. Chyba wszyscy o tym wiedzieli oprócz mnie. Panie, którym mama szyje sukienki, też wiedziały. Kiedyś myślały, że śpię i rozmawiały o tym między sobą. Zmartwiłem się oczywiście. Potem porozmawiałem o tym z Jonatanem.
- Wiesz, że mam umrzeć? - spytałem i rozpłakałem się.
- Tak, wiem - odpowiedział Jonatan po chwili.
Wtedy zacząłem jeszcze bardziej płakać.
- Przecież to okropne. Jak tak może być, żeby niektórzy ludzie musieli umierać, nie mając nawet dziesięciu lat? - pytałem.
- Wiesz co, Sucharku? Myślę, że będzie ci wspaniale.
- Wspaniale? - zdziwiłem się. - Czy to wspaniale leżeć w ziemi i nie żyć?
- E tam, to jest tak, jakby twoja skorupka leżała. A ty odfruniesz gdzie indziej.
- Dokąd? - zupełnie nie mogłem mu uwierzyć.
- Do Nangijali - powiedział Jonatan.
- Nangijala? - spytałem. - Gdzie to jest?
Wtedy Jonatan powiedział, że nie wie dokładnie, że gdzieś po drugiej stronie gwiazd.
- Tam są jeszcze czasy ognisk i baśni - dodał. - To ci się spodoba.
Mówił, że z Nangijali pochodzą wszystkie baśnie i ten, kto się tam znajdzie ma przygody od rana do wieczora, a nawet i w nocy.
- I wiesz, co? - powiedział jeszcze. - Może pewnego dnia przyfruniesz do mnie z Nangijali. I usiądziesz na oknie jako biały gołąb. Zrób tak, proszę cię!
Dopiero wtedy przyszło mi na myśl, że to będzie bardzo smutne - znaleźć się w Nangijali bez Jonatana. Ale Jonatan powiedział, że w Nangijali czas płynie zupełnie inaczej niż na ziemi. Choćby on żył nawet dziewięćdziesiąt lat, to mnie będzie się wydawało, ze minęły najwyżej dwa dni.
- A dwa dni przecież wytrzymasz sam - przekonywał mnie. - Ja tymczasem będę musiał żyć na świecie bez mojego Sucharka. Może nawet dziewięćdziesiąt lat.
Tak nam się wtedy wydawało!
Teraz dochodzę do tego, co takie ciężkie. Ciężko mi, nie mogę, n i e m o g ę tego opowiedzieć! Tak o tym napisali w gazecie:

Wczoraj wieczorem przy ul. Wrzosowej wybuchł pożar. W domu był jedynie dziesięcioletni chory chłopiec, Karol Lew. Chwilę później wrócił jego trzynastoletni brat Jonatan. Nim ktokolwiek zdołał go powstrzymać, rzucił się do płonącego wnętrza. Tymczasem ogień objął cały dom i odciął chłopcom drogę ucieczki. Jonatan wziął brata na plecy i wyskoczył przez okno. Niestety, doznał tak silnych obrażeń, że prawie natychmiast zmarł. Młodszemu chłopcu nic się nie stało. Przyczyna pożaru nie jest znana.

A nauczycielka Jonatana napisała tak:
Drogi Jonatanie Lew, czy nie powinieneś raczej nazywać się Jonatan Lwie Serce? Kiedy mówiliśmy na historii o angielskim królu Ryszardzie Lwie Serce, powiedziałeś: "Pomyśleć, że ktoś może być tak odważny, że piszą o nim w podręczniku
. Kochany Jonatanie, ty też jesteś bohaterem. Pusto będzie bez ciebie w szkole. Nigdy cię nie zapomnimy. Odpoczywaj w pokoju, Jonatanie Lwie Serce.

Chyba nie ma w całym mieście człowieka, który by nie żałował Jonatana i nie uważał, że to ja powinienem zginąć. A ja mogę tylko szeptać sobie te słowa, które Jonatan powiedział tuż przed śmiercią. Uśmiechnął się i wydobył z siebie tych kilka słów: "Nie płacz, Sucharku. Zobaczymy się w Nangijali."
A potem Jonatan przyszedł mnie pocieszyć. Stało się to jakiś czas temu, wieczorem. Leżałem w łóżku, sam w domu i płakałem za nim, i bałem się, i czułem się nieszczęśliwy, chory, bardziej biedny niż to się da opisać.
I wtedy przyszedł.
Leżałem i płakałem z głową wciśniętą w poduszkę, a tu słyszę gruchanie, całkiem blisko. Podniosłem oczy i widzę, że siedzi na parapecie gołąbek i patrzy na mnie miłym wzrokiem. Śnieżnobiały gołąbek! Nikt nie zrozumie, co poczułem, jak go zobaczyłem!

czwartek, 12 listopada 2009

Depresja jesienna


Co zrobic, gdy masz wrazenie, że dopada Cie depresja jesienna- a moze juz nawet zimowa? Czym się charakteryzuje? Przede wszystkim ciągłym wrazeniem znuzenia, zniechęcenia do wszystkiego, brakiem energii do działania, niechęcią wobec wszystkiego co Cię do tej pory cieszyło, brakiem mobilizacji zarówno w pracy jak i w zwkłych zajęciach domowych. W listpadzie, grudniu i styczniu szyszynka w naszym mózgu odbiera informacje o narastającej ciemnosci i w naszym organizmie zanika poziom serotoniny, która zmienia się na malatoninę. Szyszynka jest miejscem produkującym serotoninę ( w ciągu dnia), której biosynteza zachodzi w nocy i zmienia sie w mealtoninę. Zmienia się poziom melatoniny, czyli produkowanego w normalnych warunkach hormonu snu! Nic dziwnego, ze jesteśmy ospali i zmęczeni.


Niedobór światła powoduje też, ze do mózgu nie dociera jeden z aminokwasów- tryptofan. Wystepuje on w bananach, nasionach słonecznikach itp. To właśnie z niego tworzy się serotonina, neuroprzekaźnik, który poprawia nastrój, łagodzi stres, pozwala na spokojny sen i nawet łagodzi dolegliwosci bólowe.


Główną przyczyną depresji jest brak światła słonecznego i brak witamin. Nie tych sztucznych w kapsułkach ale naturalnych, w owocach i warzywach. Nasz organizm potrzebuje słońca, światła do życia i normalnego funkcjonowania. Dlatego nawet gdy nadeszły szare, jesienne dni nie rezygnuj ze świeżego powietrza i naturalnego swiatała. Najlepsze sa spacery, nawet wtedy gdy słońce chowa sie za chmurką. Warto tez skorystac z solarium, oczywiscie nie spalic sie na czarno, 5 minut jako dawka promieniowania wystarczy. Ale przede wszystkim owoce i warzywa musza się znaleźć jako nieodzowny skłądnik kazdego posilku.

piątek, 6 listopada 2009

Teatr


Magiczne miejsce. Uwielbiam ten moment, kiedy gasną swiatła, robi się ciemno i nagle podnosi się kurtyna. W snopie światła pojawia się aktor, który wprowadza nas w zaczarowany swiat teatru. W czasach kina widz nagle zamiera, ponieważ jest ciągle to coś, ten moment prawdy, ta oryginalnosć w przedstawieniu teatralnym, historii rozgrywającej sie na naszych oczasch. Teatr jest wciąż przeznaczony dla elity- a zadziwia fakt, że to zwykli ludzie tworzyli kiedyś teatr- nie zawsze dobrej sławy. ż oni powinni mieć do niego największe prawo.

Przedstawienia teatralne sięgają czasów rytuałów magicznych, religijnych. Często były połączone z muzyką i tańcem. Zdarzały się kwestie mówione, ale równie często występowały pantomimy. Niemal w każdej części świata, począwszy od starozytnych Chin, przez Indie i Afrykę a na najbardziej znanej Grecji skończywszy, ludzie znali i podziwiali teatr. Świat magiczny, osobny a jednak z ogromną ciekawością oglądany.

Teatr antyczny to dla nas przede wszystkim Grecja. Któż nie pamięta Edypa lub Antygony- kiedy polonistka, kazała nam wymieniać cechy tragedii. Widz oglądając, oprócz oczywistej rozrywki, miał doznać katharsis. Oczyszczenia duszy pod wpływem emocji, przeżyć i przemyśleń zwiazanych z oglądaniem i obcowaniem z dziełem sztukli, jakim była tragedia. Średniowiecze natomiast w swej przewrotnej formie stawia na rozrywkę. Oczywiscie, misteria były pouczające, zawierały morał, przesłanie religijne. Zły jest zły a dobry jest dobry i tylko ten drugi zostanie zbawiony. Ale nie brakowało teatrzyków bawiacych, podróżujących od dworu do dworu, od karczmy do gospody, od miasta do miasta. Trup tetralnych przedstawiącycch i moralitety i historyje staropolskie, o rycerzach romanse i smokach opowieści. ż po co by mieli kłamac?
I nagle na scenę Wkracza Molier uczy, bawi, gani. Na długo staje się dla wszystkich wzorem do naśladowania. Niewybredny w żartach. Jak mało jego komedii znamy. Szkoda, ze w szkole omawiamy standardowo- nudno.

Wtedy i nareszcie, zresztą, do teatru wkracza Szekspir i przewraca swoimi sztuklami wszystko do góry nogami. Piekne, poetyckie- często kradzione pomysły lecz oryginalne teksty- zawojowały Anglię a potem świat. Komedie, tragedie, dramaty. Wszystko na naszych oczach, poezja, wyrazistość i jedyny w swoim rodzaju sposób pisania. Ironia przesyca każde słowo tam gdzie być powiina, za każdym aktem w dramacie czai się groza a śmiech przebiega po scenie w każdej komedii. Wróżki, elfy, potwory, czarownice, postacie historyczne, fiukcyjni kochankowie i legendarni rycerze, starożytny Rzym i współczesna Anglia. Świat tak bogaty i niewyczerpany, ze moze i nie miałby granic, gdyby nie śmierć autora.
Tak po krótce to co o teatrze myślę. O Fredrze, Mickiewiczu i Słowackim innym razem. Ale o Szekspirze, o nim można by pisać i pisać. a na razie pogrążam się w "Śnie nocy letniej".

środa, 4 listopada 2009

Po prostu lubię to zdjecie

Mogę się patrzeć na to zdjęcie non stop. Gapię się i gapię i nigdy nie mam dosć. Co mi pozostaje, gdy moje słoneczko daleko...

Lost child


Jaka rozpacz i jakie przerazenie maluje się w oczach dziecka, którego rodzice spóźniają się do szkoły! Nie da się opisać wartości tych wielkich łez, które pojawiają się na myśl, ze mama zapomniała o swoim dziecku! W końcu jeden telefon z prywatnego telefonu i okazuje się, ze mama szuka swojego synka juz po całym, mieście, ze już zdażyła dwa razy dom odwiedzić, obdzwonić pogotowia, sekretariat, policję a zamyślone dziecko chodziło gdzieś po korytarzach, aż w koncu trafiło do szkolnej biblioteki. A chłopiec cały czas myślał, ze ta niemal oszalała z niepokoju mama, zapomniała o nim. W końcu jednak się odnajdują i wszystko dobrze się kończy.

Chociaż czasami trzeba tego dobrego człowieka, który poświęci trochę swojego prywatnego czasu, ażeby ten chłopiec mógł odnaleźć rodzica.

wtorek, 3 listopada 2009

Bus stop in rain


Mnóstwo rzeczy do zrobienia, nie wszystko idzie pięknie i gładko. Nie dobiegło się na autobus, kolejka na głupie badania była tak duża, że lekarz cię nie przyjął, a w drodze do pracy wiatr wieje tak mocno, ze ledwie mozna utrzymać sie na nogachach. Tk wszystko złosliwie inaczej. Jak tutaj uśmiechać się i jeszcze innym dodawać radaości? Jak w takiej zwykłej wnerwiajacej sytuacji dziękować Bogu? Za wszystko, nawet za ten irytujący wiatr?


Z każdym dziękuję, nie złoscią i żalem, ale dziekczynieniem przychodzi coś co można nazwac ukojeniem. Spokój wtedy, kiedy brakuje opanowania, pewnosć, ze nie jest się samemu, kiedy jest się jedyną osobą na przystanku, uśmiech i radosć, kiedy nie udało sie na czas wswzystkiego pozałatwiać. To jest coś co można otrzymać na przekór wszystkim logicznym wnioskom, coś co nie ma nic wspólnego z metodami autosugestii- czylimyślę pozytywnie. Chociaż jest to ważne, czasami po prostu się nie sparwdza. A pomoc jest na wyciągnięcie ręki....

piątek, 30 października 2009

God provides


"Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy." Mat. 6,31-34

"A Bóg mój według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę. Bogu zaś i Ojcu naszemu chwała na wieki wieków! Amen." Fil. 4,19-20

"Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, o ileż bardziej was, małej wiary! I wy zatem nie pytajcie, co będziecie jedli i co będziecie pili, i nie bądźcie o to niespokojni! O to wszystko bowiem zabiegają narody świata, lecz Ojciec wasz wie, że tego potrzebujecie. Starajcie się raczej o Jego królestwo, a te rzeczy będą wam dodane. Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo. Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę! Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mól nie niszczy. Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze." Łuk. 12,28-34

"Bo królestwo Boże to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym. A kto w taki sposób służy Chrystusowi, ten podoba się Bogu i ma uznanie u ludzi. Starajmy się więc o to, co służy sprawie pokoju i wzajemnemu zbudowaniu." Rzym 14,17-19

"A Salomon odrzekł Bogu: Tyś okazywał mojemu ojcu, Dawidowi, wielką łaskę, a mnie uczyniłeś w miejsce jego królem. Teraz Panie Boże, niech się wypełni Twoje słowo dane mojemu ojcu Dawidowi, bo Ty sprawiłeś, iż jestem królem nad narodem tak licznym, jak proch ziemi. Daj mi obecnie mądrość i wiedzę, abym mógł występować wobec tego ludu; któż bowiem zdoła sądzić ten lud Twój wielki? Wówczas odpowiedział Bóg Salomonowi: Ponieważ dążeniem twego serca było, nie żeby prosić o bogactwo, o skarby i chwałę, ani o śmierć tych, którzy cię nienawidzą, ani o długie życie, ale pragnąłeś dla siebie mądrości i wiedzy, aby sądzić mój lud, nad którym ustanowiłem cię królem, przeto daję ci mądrość i wiedzę, ponadto obdaruję cię bogactwem, skarbami i chwałą, jakich nie mieli królowie przed tobą i nie będą mieli po tobie." 2 Kron. 1,8-12

"Nie mówię tego bynajmniej z powodu niedostatku: ja bowiem nauczyłem się wystarczać sobie w warunkach, w jakich jestem. Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia." Filip. 4,11-13

"I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy. Wielu zaś pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi." Mat. 19,29-30

"Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą. Jezus odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi." Mar. 10,28-21

"Przynieście całą dziesięcinę do spichlerza, aby był zapas w moim domu, a wtedy możecie Mnie doświadczać w tym - mówi Pan Zastępów - czy wam nie otworzę zaworów niebieskich i nie zleję na was błogosławieństwa w przeobfitej mierze." Mal. 3,10

"Pamiętaj na wszystkie drogi, którymi cię prowadził Pan, Bóg twój, przez te czterdzieści lat na pustyni, aby cię utrapić, wypróbować i poznać, co jest w twym sercu; czy strzeżesz Jego nakazu, czy też nie. Utrapił cię, dał ci odczuć głód, żywił cię manną, której nie znałeś ani ty, ani twoi przodkowie, bo chciał ci dać poznać, że nie samym tylko chlebem żyje człowiek, ale człowiek żyje wszystkim, co pochodzi z ust Pana." Powt. Prawa 8,2-3

"Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego. Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć: orzeźwia moją duszę. Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach przez wzgląd na swoje imię." Psalm 23,1-3

"A Bóg może zlać na was całą obfitość łaski, tak byście mając wszystkiego i zawsze pod dostatkiem, bogaci byli we wszystkie dobre uczynki" Korynt. 9,8

Źródło: Cross Road


poniedziałek, 26 października 2009

Sun beam




Czy nie zdarzyło się Wam kiedyś, takie przelotne spotkanie z kimś niemiłym, jakaś niemiła pani w tramwaju, wredna ekspedientka, denerwujące dziecko, którzy potrafią ot tak nagle zepsuć nam humor na cały dzień? Wyprowadzić z równowagi? Nawet czasem zdarza się, ze ktoś powie coś przykrego i nagle wszystko zasnuwa szara mgła?

Mam tak czasami, nie chodzi o siłę psychiki ale o zwyczajnie zły dzień. I wtedy zjawia się moje światełko. Mój prywatny promyk słoneczny, który sprawia, że się uśmiecham, że znowu mam ochotę do pracy, że mam więcej siły i cierpliwości. Ktoś, kto sprawia, że pomimo wszystkich zniechęcających doświadczeń znów się uśmiecham. Dziękuję:*

Zastanawiam się czasami dla ilu osób ja jestem takim zachęceniem, wsparciem. Kimś, kto sprawi, że smutek odchodzi, że nagle w tych wszystkich szarościach pojawia się promień światła. Złości mnie ta szarość i to takie wyprowadzanie z równowagi. Można zapytać, czy jedno działanie może coś zmienić? Jedna osoba nic nie może zrobić? A jak to możliwe, że jeden promień rozświetla mrok?

Nie wiem czy to sąsiadka, do której się uśmiechnęłam, czy dziecko, które przytuliłam, czy koleżanka z którą chwilę pogadałam poczuje się lepiej. Ale pomimo wszystko, warto spróbować. Promyk światła hmmmm


niedziela, 25 października 2009

Heban "Ryszard Kapuściński"


Kilka lat temu wigilię Bożego Narodzenia spędzałem ze znajomymi w Parku Narodowym w Mikumi, w głębi Tanzanii. Wieczór był ciepły, pogodny, bezwietrzny. Na polanie w buszu, pod odkrytym niebem, stało kilka stołów. Na stołach - smażone ryby, ryż, pomidory, lokalne piwo pombe. Paliły się świecie, kaganki, lampy naftowe. Panowała przyjemna, luźna atmosfera. Jak to w Afryce przy takich okazjach - dużo opowieści, dowcipów, śmiechu. Byli tam ministrowie rządu Tanzanii, ambasadorzy, generałowie, wodzowie klanów. Minęła północ. Nagle poczułem, jak nieprzenikniona ciemność, która zaczynała się tuż za oświetlonymi stołami, zaczyna się kołysać i dudnić. Trwało to krótko. Łoskot szybko narastał i oto tuż zza naszych pleców, z głębi nocy, wyłonił się słoń. Nie wiem, czy ktoś z was znalazł się kiedyś oko w oko ze słoniem, ale nie w zoo czy w cyrku, lecz w afrykańskim buszu, w tym miejscu, w którym słoń jest groźnym panem świata. Na jego widok ogarnia człowieka śmiertelne przerażenie. Słoń-samotnik, odłączony od stada, to często zwierzę w amoku, rozszalały napastnik, który rzuca się na wioski, tratuje lepianki, zabija ludzi i bydło.

Słoń jest naprawdę duży, ma przenikliwe, świdrujące spojrzenie i milczy. Nie wiemy, co się w jego potężnym łbie dzieje, co zrobi za sekundę. Stoi chwilę, a potem zaczyna się przechadzać między stołami. Przy stołach martwa cisza, wszyscy siedzą znieruchomiali ze strachu, sparaliżowani. Nie można się ruszyć, bo a nuż wyzwoli to jego furię, a jest szybki, przed słoniem się nie ucieknie. Z drugiej strony, siedząc nieruchomo, człowiek wystawia się na jego atak: ginie się zmiażdżonym nogami olbrzyma. Więc słoń przechadza się, patrzy na zastawione stoły, na światło, na zmartwiałych ludzi. Widać po jego ruchach, po kołysaniu głowy, że waha się, ciągle nie może podjąć decyzji. Trwa to i trwa w nieskończoność, całą lodowatą wieczność. W pewnym momencie chwytam jego spojrzenie. Patrzył na nas uważnie, ciężko, była w tych oczach jakaś głęboka, nieruchoma posępność. W końcu, obszedłszy kilka razy stoły i polanę, słoń zostawił nas, odszedł i roztopił się w ciemnościach. Kiedy ustało dudnienie ziemi i mrok znieruchomiał, ktoś z siedzących koło mnie Tanzańczyków spytał: - Widziałeś? - Tak - odparłem, na wpół jeszcze zmartwiały. - To był słoń. - Nie - odpowiedział. - Duch Afryki przybiera zawsze postać słonia. Bo słonia nie może pokonać żadne zwierzę. Ani lew, ani bawół, ani wąż.

W ciszy wszyscy rozeszli się do lepianek, a chłopcy pogasili na stołach światło. Była jeszcze noc, ale zbliżała się najbardziej olśniewająca chwila w Afryce - moment świtu.

O modlitwach konkretnych


Często, kiedy się modlimy nie prosimy dokładnie. Prosimy o pomoc, ale zapominamy dodać w czym. Prosimy o rozwiązanie problemów, a nie o siłę do ich pokonania. Prosimy o pieniądze a nie o pracę. O kogoś, partnera, przyjaciela a nie konkretnie. Z drugiej strony prosimy tak szczegółowo, ze oczekujemy, że składane przez nas zamówienie do nieba musi zostać zrealizowane w wyznaczonym przez nas miejscu i czasie. Zapominamy, że tak naprawdę nie możemy stawiać żadnych warunków.
Bardzo podobała mi się myśl o tym, na co powinna dzielić się modlitwa, nasza rozmowa z Bogiem: uwielbienie, wyznanie, dziękczynienie i prośbę. Ukorzony, przepełniony pokorą i człowiek, przychodzący do Ojca nigdy nie zostanie bez odpowiedzi. Kiedy spędzamy czas w Jego Świętej obecności, On zmienia nasze serca i nasz charakter.
Tak sobie myślę, ile czasu w tym całym pośpiechu jesteśmy w stanie spędzić na modlitwie. To tak jak ktoś ukochany czeka na Nas. A my nawalamy na całej linii, znowu się spóźniamy bo było coś ważniejszego. Jest przykro obu stronom. Ale jak czuje się Bóg, któremu zostawiamy tylko listę zakupów?

czwartek, 22 października 2009

Lo Que Soy...:)


Desde muy niña siempre actue
Con timidez
Con el miedo de decir
Todo de una vez

Tengo un sueño en mi
Que brillando esta
Lo dejare salir
Porfin tu sabras

Lo que soy, es real
Soy exactamente la que debo ser hoy
Deja que la luz, brille en mi
Ahora si, se quien soy
No hay manera de ocultar
Lo que siempre he querido ser
Lo que soy

Sabes lo que es estar
En este oscuridad
Con un sueño que alcanzar
Ser estrella y brillar
Que parece estar
Tan lejos hoy de aquí
Tengo que creer
En mi
Solo asi sabre

Lo que soy, es real
Soy exactamente la que debo ser hoy
Deja que la luz, brille en mi
Ahora si, se quien soy
No hay manera de ocultar
Lo que siempre he querido ser
Lo que soy

Eres esa voz que habita en mi
Por eso estoy cantando
Quiero encontrarte
Voy a encontrarte

Eres lo que falta en mi
Cancion dentro de mi
Quiero encontrarte
Voy a encontrarte

Lo que soy, es real
Soy exactamente la que debo ser hoy
Deja que la luz, brille en mi
No hay manera de ocultar
Lo que siempre he querido ser
Lo que soy

Ahora si, se quien soy
No hay manera de ocultar
Lo que siempre he querido ser
Lo que soy

/ uwielbiam ten jezyk i ta piosenke;)mmm:)

środa, 21 października 2009

sobota, 10 października 2009

Kiedy jest już za późno....


Tak sobie przypominałam wiele rzeczy ostatnio. Zwłaszcza te momenty kiedy brakowało sił. Usłyszałam od kogoś, ze jest już za późno i nagle poczułam się dziwnie. Tak jakby ktoś włąśnie skreślał juz teraz całe swoje życie.....
Najstraszniejszy moment jest wtedy, kiedy wydaje się , że już nie ma odwrotu, że jest już za późno, zeby cokolwiek zmienić, żeby cokolwiek zrobić. Myśli, że jedyne co można zrobić to brnąć w to dalej, zatapiać się, ciągną na dno. Nie ważne co to jest, nie ważne jak długo. Zawsze przychodzi ta ostateczna myśl- jest już dla mnie za późno. Ale nigdy nie jest za późno. W momencie gdy już nie ma szans, gdy gaśnie wszelka nadzieja, pozostaje jedno imię. Nie potrzeba wielkich modlitw, katowania się rytuałami czy zabieganiem by stać się lepszym, wystarczy szepnąć jedno imię- Jezus. A ono przyniesie ulgę, spokój. Nagle pojawi się cisza.....
Nic nie trzeba robić, trzeba tylko szepnąć, bo nigdy nie jest za późno.......

czwartek, 24 września 2009

Kolejny raz Ślęża ale tym razem ze słoneczkiem

Ze słoneczkiem na Ślęży, rzecz jasna to ja całą drogę marudziłam. Chociaż był moment, ze nawet Caroline strzeliła focha i siedziałyśmy na drodze! No co, ile można wchodzić? Hehehe a to mój pomysł był i jeszcze te buty hehehe Całe szczęście, że nasz przewodnik- przodownik był łaskawy i pozwalał nam odpoczywać;)

On jest wysoki a ja malutka....
Hehehe zmiana ról, urosłam....:)
Moje słoneczko:)/ autorką zdjęć jest Caroline:*
Twilight- hehehe zdradzamy ostatni odcinek:)
Ale jak coś to nie moja wina, to słoneczko!!!!!
No dobra trochę moja wina.... Trudno nam się jakoś było ustawić do zdjęcia!!!!!




A tu już jesteśmy grzeczni! Przynajmniej te kilka sekund, aż Caroline zrobi zdjęcie :P

WIECZÓR CHARYTATYWNY

Koncert charytatywny to było coś niezwykłego. Największe podziękowania i gratulacji dla mamy- Natalii, cioci Krysi i Mariolki:) to tak naprawdę ich pomysł. Dobrze zrobiony i w dobrym celu.

Młodzież przygotowała kilka pieśni....


Recytujący wiersze A. Rolińskiej.....
Skupienie.....
Chwila na refleksję....


hmmmmm czy czegoś tu nie brakuje?( słoneczko mi zniknęło?)
(Tu nie pozwolili mi zejść szukać słoneczka.....)

Słoneczko się znalazło.....









I najwspanialszy i najpiękniejszy moment wieczoru.... Moja kochana siostrzyczka tak zaśpiewała, ze tzw ciary mieli wszyscy przybyli....



*AUTOR ZDJĘĆ IMACANDI