piątek, 27 lutego 2009

Flu and other disasters

Recipe for warming healing tea

  • juice from 1/2 fresh Lemon ( vitamin C)
  • 2 spoons of honey
  • hot camomile tea ( camomile reducing fever)
  • a little piece of ginger

Przepis na rozgrzewającą zdrową leczniczą herbatę
  • sok z 1/2 świezej cytryny ( Witamina C)
  • 2 lyzki miodu
  • gorąca herbata z rumianku( rumianek działa przeciwgorączkowo)
  • kawalek imbiru

Czym wiem co robie? Szczerze powiedziawszy nie mam zielonego pojecia a raczej różowego, bo to ostatni kolor jaki pamietam zanim obudziałam się po 4 godzinach słodkiego snu. Niestety do mniej różowej rzeczywistości. Przebudzenie jest najbardziej bolesne. Nie stopniowo ale raptownie uderzają wszystkie ośrodki bólu. Grypa- a przynajmniej ta złośliwa jej odmiana jest znana wszystkim. Gorączka do 40 stopni (O zbijaniu jej mozna napisać cały referet- okłady z zimnych ręczników na kostki, nadgarstki i czoło, okłady z białka jaja kurzego na klatkę piersiowa i plecy, owijanie w zimne mokre przescieradlo, kąpiele) to najbardziej wyczerpująca dolegliwość.

Najśmieszniejsze jest zatem określenie- odpoczniesz sobie na chorobowym! Ludzie, kto by tak chciał odpoczywac? Jestem dziesięć razy bardziej zmęczona niz w pracy! Zdrowym trzeba byc, zeby chodzic po lekarzach, bo tu tez mozna stracic nie tylko zdrowie ale przede wszystkim nerwy i cierpliwosc a i najważniejsze- pieniądze.

A i tu czlowiek musi mimo goraczki caly czas uwazac, bo a nuz wcisna lekarstwa za ponad 200 zlotych ( bo wlasnie jakis agent obiecal muz zysk z leku, ktory wprowadzaja do aptek), a tam znowu trzeba wystac w kolejce- bo chocbysmy umierali nie przyjm
a nas do innego osrodka zdrowia- chyba ze jest w innym wojewodztwie- bo 30 km to jest za blisko.

O chorobie Narodowego Funduszu zdrowia kazdy wie, najgorzej ze żeruje ona na naszych niedomaganiach. Tak naprwadę wygląda nasza Polska rzeczywistość i trzeba być dobrej myśli bo gdzie indziej wcale nie jest lepiej. U nas coś tam jeszcze zostało... nawet ta miła miła pani, która przepuściła w klejce do lekarza. A tam nie ma już nic- tylko pieniadze i pieniadze. Nie masz? Umieraj. A my wciąż mimo wszystko, jakoś musimy sobie poradzić. A co teraz posostaje? Gorąca cherbata, imbir, cytryna, witaminy i obowiązkowo i bez gadania- leżenie w łóżeczku. No i sny o ciepłej wiośnie, bo na sny o lepiej działającym NFZ nie warto tracić czasu.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Przy chorobach bardzo trzeba uważać na nasz stan duchowy bo to idealny moment dla złego aby nas sponiewierać jeszcze na tym polu boju. Polecam muzykę chrześcijańską w tle i przyjaciela u boku aby mógł pomóc, zmienić kompres na głowie, ugotować coś wspomagającego leczenie (np.: ryżu naturalnego). Ale najlepszym sposobem jest unikanie chorób przez wzmocnienie systemu odpornościowego. Ja mimo że całe życie miałem naprawdę bardzo słabe zdrowie to ostatnio widzę ogromną poprawę. Mój system odpornościowy działa rewelacyjnie a mianowicie pojawia się jakaś choroba która mnie „chwyta”, wtedy ja robię sobie zabieg wodoleczniczy (3 minuty gorący prysznic i 30 sekund zimny i tak 3 razy następnie ubrać się w coś ciepłego, bluzę z kapturem i pod kołdrę na 30 minut) który aktywuje cały system odpornościowy do działania. Po takim zabiegu wszystko przechodzi. Całkowicie, naprawdę jestem w szoku znika wszystko, każda choroba. Myślałem na początku że to tylko te zabiegi ale okazuje się że nie. To mój sposób życia wpłynął na to że mam tak mocny system odpornościowy. Mianowicie: sport, dieta wegetariańska, picie wody (2litry dziennie), świeże powietrze, pozytywne nastawienie do życia i wiara w Boga. Zachęcam wszystkich do tego samego naprawdę warto. Unikniemy wtedy chorób i potwora NFZ.:)

Anonimowy pisze...

tak przeziębienie, grypa to niemiłe choróbska ale sa też inne moim zdaniem gorsze.
O MOJEJ CHOROBIE:
Tak jestem trędowaty.
Przyjaciele, tak oni odeszli...
Na początku myślałem że to tylko ci dziwni... że inni będą bardziej tolerancyjni dla tej przypadłości.
Gdy tylko słyszeli tą straszną wieść zamurowywało ich, widziałem straszne zmieszanie i zapadała przeraźliwa cisza. To jakby śmierć unosiła się w powietrzu które naprawdę stawało się gęste od zmrożonych uczuć i emocji. I później to straszne wyczekiwanie aż ktoś coś powie... i nic. Kompletnie nic.
Co powiedzieć komuś kto zachorował na jakąś śmiertelną a co gorsza zaraźliwą chorobę. Nic. Ja nawet nie wiedziałem że ta choroba uchodzi za zaraźliwą, ja dowiedziałem się tego niestety z ich zachowania. Bo po tej śmiertelnej ciszy wszyscy odchodzili.
Nie widzieli w moich oczach prośby o zrozumienie???
Nie rozumieli że w ten sposób jeszcze powiększają moje cierpienie???
a może o to im chodziło?
Może pytali i zastanawiali się w głębi duszy: Kto zgrzeszył? On czy... jego? Nie na pewno zasłużył bo przecież to nie może być przypadek! Na pewno jest winny bo tak jest zawsze. Zawsze bo ta choroba jest skutkiem jego postępowania! Pewnie zasłużył to teraz ma! Nie możliwe żeby było inaczej!
I odchodzili...
A ja stałem i zastanawiałem się DLACZEGO??? I już nie było tylko DLACZEGO CHORUJĘ ale również DLACZEGO ONI MNIE RANIĄ!!! DLACZEGO NIE PYTAJĄ O PRZEYCZYNY. No tak naprawdę to nie miałem wcale ochoty opowiadać o przyczynach.
I tak pomnażało się moje cierpienie.
No ale znalazł się też promyk w tunelu. Zabłysło światło. Znalazł się ktoś kto zareagował inaczej. Stary przyjaciel z dawnych lat. Gdy usłyszał tą straszną wiadomość... to trwało ułamki sekundy... ON SIĘ NIE BRZYDZIŁ!!! NIE BAŁ ŻE się ZARAZI!!! Przytulił mnie i z bólem serca powiedział: Tak strasznie mi przykro.
Tylko tyle a tak wiele. Tak strasznie mi przykro. Tam mało słów a tak wiele znaczyły. Promyk światła w ciemności beznadziei, bólu i cierpienia potęgowanego nietolerancją i potępieniem.
No i byli jeszcze ci wierni przyjaciele którzy przeżywali ze mną moją chorobę od początku do końca. Wierni i wspaniali. Tak wiele dla mnie wtedy znaczyli. Wysłuchali, milczeli, współczuli, czasami coś doradzili. Tacy są na wagę złota. Szkoda że tak mało ich na świecie.
No moja choroba nadal trwa i nigdy nie będę całkowicie zdrowy. Wiem o tym i staram się z tym stanem rzeczy pogodzić chociaż jest mi czasami bardzo ciężko. Szczególnie wtedy gdy kolejna dziewczyna z którą staram się zaprzyjaźnić mówi mi: Wiesz fajny z ciebie facet ale... ja nie moge być z kimś kto jest chory na tę chorobę.
No one często nie mówią tego tak wprost ale dają wyraźnie do zrozumienia.
No i dzisiaj znowu miałem taką sytuację. To już drugi raz w tym tygodniu.
Zdrapują mi strupy które tak strasznie bolą....
I tak rzadko pytają: Czy boli? Jak to się stało że zachorowałeś? Jak się z tym czujesz?
Tak jestem przeklęty. Przeklęty przez chorobę. Potępienie innych. Przeklęty przez grzech.
Ale niewielu interesuje się tym czyj to grzech!
Grzech to grzech! Bóg niech osądza! My nie będziemy!
Ale przecież osądzają i widać to po ich zachowaniu!!!!!!!
A podobno tacy jak ja to 50%!
Tak 50% bo moją chorobą jest trąd zwany inaczej rozwód. Tak zachorowałem i tak już zostanie. A dopóki będę się obracał wśród ludzi którzy oceniają rozwodników jako trędowatych moje cierpienie się nie skończy.
Ale ja i tak tu pozostanę. Poczekam aż przyjdzie Ten który leczy wszelką chorobę. Niech przyjdzie jak najszybciej i odda każdemu według jego uczynków. Niech sądzi nas wszystkich.
Proszę przyjdź Panie Jezu. Amen

Anonimowy pisze...

Masz rację, na chorobowym nie da się odpocząć! Chorowanie bardziej męczy niż praca. Ostatni tydzień też choruję, męczyłam się z gorączką i w 100% się z Tobą zgadzam...Ach, na zbicie gorączki jeszcze mi pomagały okłady z lodu w okolicy wątroby (tak zaraz pod żebrami) ;) (slonko)