poniedziałek, 26 października 2009

Sun beam




Czy nie zdarzyło się Wam kiedyś, takie przelotne spotkanie z kimś niemiłym, jakaś niemiła pani w tramwaju, wredna ekspedientka, denerwujące dziecko, którzy potrafią ot tak nagle zepsuć nam humor na cały dzień? Wyprowadzić z równowagi? Nawet czasem zdarza się, ze ktoś powie coś przykrego i nagle wszystko zasnuwa szara mgła?

Mam tak czasami, nie chodzi o siłę psychiki ale o zwyczajnie zły dzień. I wtedy zjawia się moje światełko. Mój prywatny promyk słoneczny, który sprawia, że się uśmiecham, że znowu mam ochotę do pracy, że mam więcej siły i cierpliwości. Ktoś, kto sprawia, że pomimo wszystkich zniechęcających doświadczeń znów się uśmiecham. Dziękuję:*

Zastanawiam się czasami dla ilu osób ja jestem takim zachęceniem, wsparciem. Kimś, kto sprawi, że smutek odchodzi, że nagle w tych wszystkich szarościach pojawia się promień światła. Złości mnie ta szarość i to takie wyprowadzanie z równowagi. Można zapytać, czy jedno działanie może coś zmienić? Jedna osoba nic nie może zrobić? A jak to możliwe, że jeden promień rozświetla mrok?

Nie wiem czy to sąsiadka, do której się uśmiechnęłam, czy dziecko, które przytuliłam, czy koleżanka z którą chwilę pogadałam poczuje się lepiej. Ale pomimo wszystko, warto spróbować. Promyk światła hmmmm


Brak komentarzy: